Restauracja „Turandot”
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 14 Lut 2018, 13:28
Restauracja „Turandot”

Restauracja „Turandot” to jedno z najsłynniejszych i najpopularniejszych miejsc wśród szlachty na mapie Moskwy. Jej nazwa nawiązuje do nieukończonej opery w trzech aktach włoskiego kompozytora Giacoma Pucciniego. Całe miejsce przywodzi na myśl Azję, a konkretniej Pekin, w którym rozgrywa się właśnie cała akcja „Turandot”, co przyciąga czarodziejów chętnych poznać nowe kultury i nieznane wcześniej smaki. Restauracja cieszy się niezwykłą renomą, o czym świadczy to, że zawsze jest tutaj pełno ludzi, dlatego stoliki należy rezerwować z minimum tygodniowym wyprzedzeniem – inaczej nie ma szans, by dostać się do środka. Wieczorami cały lokal oświetlony jest czerwonymi lampami, które tworzą niepowtarzalny klimat – któż nie chciałby więc zjeść tam wyśmienitej kolacji w doborowym towarzystwie z malowniczym widokiem na Plac Olega Mądrego?

Zuza Primorac
Zuza Primorac
Restauracja „Turandot” Tumblr_ozxpn34bfA1toamj8o1_400
Mojkovac, Jugosławia
32 lata
brudna
neutralny
wynalazca-fałszerz
https://petersburg.forum.st/t2279-zuzana-primorachttps://petersburg.forum.st/t2289-z-primorac#13669https://petersburg.forum.st/t2288-lepszy-wrobel-w-garsci-niz-skrzypek-na-dachu#13666https://petersburg.forum.st/t2287-kongo#13665

Pon 03 Cze 2019, 20:05

02.09.1999



- To nierozsądne iść do restauracji dla szlachty. - powiedział Gogol, trzymając się pazurkami materiału płaszcza tak kurczowo jak tylko się dało, aby tylko nie spaść w tym pędzie. Zuza, dokąd się spieszysz?
Oczywiście, że to nierozsądne, Primorac odpowiada na uwagę ptaka kwaśną miną, może i wali głupa kiedy tylko się da ale pozory mylą, Kwiatuszku. Interesy to interesy nie ma się co czarować, klient nasz pan, a jeśli klientowi trzema dostarczyć przesyłkę do Turandotu to tam właśnie przesyłka dostarczoną będzie, tak czy nie.
- To tylko chwila - machnęła niedbale ręką- Wchodzę i wychodzę, nikt mnie nawet nie zauważy, będę jak ninja.
Na tę okazję włożyła nawet swój odświętny płaszcz i zaklęcie wypolerowała z kurzu trzewiki. Musiałą wyglądać wystarczająco szykownie, by nie zwracać niepotrzebnej uwagi, ale równie przeciętnie by nie zainteresować nikogo na dłużej niż chwilę. Po tylu latach chowania się pod radarem w pewnym stopniu miała już wprawę w tej grze i choć wcale nie była z tego dumna to jednakże wciąż praktykowała, udoskonalając swój kunszt.
Przelotnym spojrzeniem poczęstowany manager sali skinął głową słysząc wyrecytowane bajecznym francuskim akcentem nazwisko kupca i wskazał stolik w głębi sali do którego nie zamierzała się nawet przysiadać. Przeszła obok niewzruszenie, pozostawiając na czerwonym materiale obrusa niewielką, opakowaną w papier kulkę. W duchu już chciała być na zewnątrz, wytknąć Gogolowi, że jest paranoikiem, że ha, patrz jaki ze mnie mistrz zawodnik wchodzę-wychodzę nikt mnie nie widział.
Biorąc na pięcie pół-piruet obrót pod przeciwległą ścianą zamierzała już-już opuścić budynek drugim wejściem, kiedy stając w pięknych, mahoniowych drzwiach dostrzegła twarz, której wolałaby nie dostrzec. Są takie krótkie momenty w życiu, kiedy ktoś na Ciebie patrzy, a Ty po prostu wiesz, że patrzy ale nie widzi. Wtedy jest jeszcze szansa umknąć gdzieś bokiem, udać, że się nie spotkaliście, minąć bez słowa jak cień na ulicy. Patrząc jednak tu i teraz w te pochmurne, burzowe oczy Aristowa była przekonana, że to się nie uda. Możliwe, że obserwował ją już od jakiegoś czasu, że wcale nie byłą tak anonimowa, jak jej się wydawało.
Niezręczny uśmiech rozciągnął jej blednące gwałtownie usta i policzki, choć wcale nie sięgnął oczu. Dobrzy bogowie w tym całym nieszczęściu jeden tylko plus, że to miejsce publiczne jest. Wskrzeszając w duchu tyle nonszalancji i frywolnego luzu na ile ją stać Primorac energicznym, choć usilnie nie spanikowanym krokiem podeszła do mężczyzny by zachować choć kroplę kurtuazyjnego savoir-vivre'u o którego znajomość mało kto by ją oskarżył.
- Panie Aristov, jakże doskonale widzieć Pana w dobrym zdrowiu. - czuła jak pęka jej twarz od tego całego wysiłku by rozpalić w oczach autentyczną iskrę zadowolenia z jego widoku. Miała wrażenie, że mężczyzna, choć prawie chłopiec, gniecie ją spojrzeniem jak krnąbrny pięciolatek gąsienicę pełzającą po parapecie okna. Prędzej czy później i tak by ją znalazł. Zawsze znajdował.
Semyon Aristov
Semyon Aristov
Petersburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
przedsiębiorca w rodzinnym biznesie alkoholowym, lichwa
https://petersburg.forum.st/t2276-semyon-aristovhttps://petersburg.forum.st/t2280-semyon-aristovhttps://petersburg.forum.st/t2281-sa-jak-samotny-alkoholikhttps://petersburg.forum.st/t2286-onyks

Pon 03 Cze 2019, 23:06
„Turandot” wyglądało jak piękne miejsce, w którym można wyrwać się z wszechogarniającego słowiańskiego klimatu chociaż na godzinę i skosztować potraw równie egzotycznych, co wykwintnych. Wszystkie stoliki były pełne, chyba że ktoś akurat opuszczał lokal, aby stół został raz-dwa zmyty przed przybyciem kolejnego gościa. Krzesło jeszcze nawet nie zdążyło wystygnąć, a już pojawiał się kolejny wysoko postawiony moskwianin. I to wszystko – ten kulturowy bałagan i wielki tłum – sprawiały, że Semyon nienawidził tego, który miał zajmować teraz krzesło po drugiej stronie stołu.
To nie była restauracja, do której chodziło się samotnie i nie mógł wybaczyć temu… przedsiębiorcy, że odwołał spotkanie w ostatniej chwili. Nie łamie się danego słowa, warknął do siebie Semyon, wpatrzony niewidzącym wzrokiem w przestrzeń ponad oparciem pustego krzesła. Choroba, też mi coś. Nie musieliśmy od razu nic podpisywać, ale o ile nie dostał zawału, kiepską ma wymówkę. Dopiero tego wieczora miał dowiedzieć się, że nie powinien był zaklinać w ten sposób losu.
Nie musiał korzystać z rezerwacji i mógł oddać stolik kolejnym, na pewno chętnym, szlachcicom, jednak… w pewien sposób okupowanie tego miejsca zaspokajało jego chęć zemsty. Zemsty nie tylko na nieobecnym, ale też na sobie. Nie zamawiał nic – to też była część tej osobistej zemsty skierowanej przeciw niewinnemu personelowi restauracji. Po prostu siedział i myślał.
Może los usłuchał jego niewypowiedzianej prośby i zdecydował się podstawić mu obiekt, który mógł nienawidzić? Na którym mógł się wyżyć? Nie. Semyon nie wierzył w takie bzdury, lecz ciężko byłoby mu przeoczyć kosmicznie niepożądane spotkanie, jakiego jego oczy właśnie doświadczyły. Nawet nie próbował zmieniać swojego wyrazu twarzy, który jednocześnie wyrażał zadumę i wzbierającą złość. Bo też jakie inne emocje miała w nim wzbudzać panna…? W tamtym momencie, wyrwany poniekąd ze stanu zamyślenia, nie potrafił połączyć jej twarzy z nazwiskiem.
– Panie Aristov, jakże doskonale widzieć Pana w dobrym zdrowiu – powiedziała, szczerząc się tak sztucznie, jakby ktoś siłą wyciął ten uśmiech w miękkim materiale jej twarzy.
Może mi się wydaje, przeszło mu jeszcze przez myśl. Może przypisywał jej najgorsze intencje i najobrzydliwsze gesty, bo tego chciał – ugasić swoją wściekłość, wcierając ją w postać tej kobiety jak papierosa? Nie, jest coś jeszcze. I rzeczywiście, kiedy skupił się mocniej, pewne detale w maszynie tego zdarzenia zaczęły głośno zgrzytać jak zębatki zepsutego zegara. Co ona robi w restauracji dla szlachty? Dlaczego naraża się na konfrontację ze mną? Po co ten jej pieprzony uśmieszek?
Zauważył, że minęła już uprzejma ilość czasu na jego odpowiedź. Teraz powinna była zinterpretować tę ciszę jednoznacznie, połączyć ją z jego miną i wymówić się jakoś – choćby chorobą jak ten cholerny przedsiębiorczyna – i po prostu odejść. Jednak stała niewzruszona przez te kilka sekund, oczekując na jakiś odzew. Cóż, dłużniczka przyszła do mnie sama. Może mi to ułatwić sprawę.
Panno Primorac, mam nadzieję, że i Pani cieszy się dobrym zdrowiem. – Co za szczęście, że gdy otworzył usta, jakoś wypluł to zagrzebane w pamięci nazwisko. – Nie godzi się, aby stała Pani przede mną jak na audiencji.
Uniósł kącik ust, podkreślając delikatnie szyderstwo w swoich słowach. Oczywiście, że właśnie tak wolał interpretować to spotkanie – jak audiencję u Jego Wysokości Semyona Aristova.
Podniósł się ze swojego miejsca i leniwym ruchem ręki odsunął dotąd puste krzesło od stołu. Bądź co bądź nie mógł w obecności tylu przedstawicieli szlachty nie zaprezentować swoich manier.
Niech Pani usiądzie. Może ma Pani ochotę na kurczaka pięciu smaków?


Ostatnio zmieniony przez Semyon Aristov dnia Pon 03 Cze 2019, 23:48, w całości zmieniany 1 raz
Zuza Primorac
Zuza Primorac
Restauracja „Turandot” Tumblr_ozxpn34bfA1toamj8o1_400
Mojkovac, Jugosławia
32 lata
brudna
neutralny
wynalazca-fałszerz
https://petersburg.forum.st/t2279-zuzana-primorachttps://petersburg.forum.st/t2289-z-primorac#13669https://petersburg.forum.st/t2288-lepszy-wrobel-w-garsci-niz-skrzypek-na-dachu#13666https://petersburg.forum.st/t2287-kongo#13665

Pon 03 Cze 2019, 23:28
Przełknęła ślinę, a był to wysiłek tak trudny, zadanie tak karkołomne jakby ktoś ją obrzucił klątwą zamieniając płyny ustrojowe w kamienie wielkości strusich jaj. Tak długo jak się nie odzywał jej podświadomość w szalonym pędzie podsuwała jej pomysły jak zgrabnie wyślizgnąć się z sytuacji. Ze wszystkich sugestii zdawało się, że chwycenie różdżki i aportacja na głęboki Sybir była najsłuszniejszą drogą i już prawie spięła mięśnie bicepsa by sięgnąć po swoją dobrą towarzyszkę miernych przygód, kiedy rozkleił swoje doskonałe jak i cała jego osoba usta by się odezwać.
Niby w sumie mówił po rosyjsku i w pełni była w stanie go rozumieć, artykułował słowa powoli, składał je w schludne uprzejme zdania, a jednak maszyna jej mózgu wydawała się przełączyć na tryb hold-on i teraz to ona sterczała bez słowa naprzeciwko znacznie wyższego mężczyzny, który wymownie odsunął jej krzesło.
- Nie chcę nadużywać Pana gościnności. - bąknęła siląc się na wesoły śmieszek, który jednak wypadł jej z gardła z brzękiem zaciśniętych strun głosowych, jak szklane kulki na beton. To ten typ zaproszenia, na które nie można się nie stawić. Fala gorąca wzbierała gdzieś na jej karku i już-już słyszała w głowie trel Gogola, burmistrza Aniemówiłemowa, mieściny pomiędzy Szydzęzciebie a Zuzatogłupek.
Postąpiła jednak ten niepewny krok, chybotliwie lądując na drugiej nodze i opadając bez gracji na krzesło jak kiepskiej jakości robocik na zbyt słabych kabelkach. Teraz czuła się jeszcze gorzej, tak czy inaczej była przy nim karłem, a kiedy siedziała a on stał wydawało się, że powoli rzeczywiście zmienia się w jakąś larwę. Poprowadziła człowieka wzrokiem, gdy postanowił w końcu, syty swoją wyższością, zając miejsce po drugiej stronie starannie zastawionego stolika i zgodnie ze swoją naturą przyjrzała się detalom najbliższego otoczenia. Szybka kalkulacja swoich możliwości, analiza zaistniałej sytuacji. Zastawa była pusta, tak samo kieliszki. Stolik dla dwojga, jednak siedział sam. Zaprosił ją by się przyłączyła, więc na nikogo nie czekał. Co tu robił sam? Mężczyźni samotnie w restauracjach nie wzbudzają tyle sensacji co samotne kobiety, ale mamy prawie dwudziesty pierwszy wiek, kto wie, może to zasadzka? Niby od niechcenia prześlizgnęła wzrokiem po gościach stołujących się przy najbliższych stolikach, młoda para popijająca wino śliwkowe nad rozbebeszoną, surową rybą w kolorach tęczy, kilku dżentelmenów prowadzących biznesowe dyskusje, rodzina z dwójką nadzwyczajnie cichych i spokojnych dzieci, wpatrujących się w swoje talerze jak zaklęte.
- Kurczak? - kaszlnęła w końcu- Bardzo dziękuję, ale nie jadam drobiu. - w chwili obecnej nie sądziła, że byłaby w stanie przełknąć cokolwiek- Dziękuję za to zaproszenie, nie mam jednak wiele czasu, czekają na mnie, wie Pan, w różnych miejscach w których dziś jeszcze muszę się pojawić osobiście, także... - wpatrywała się w jego nieodgadnioną twarz z taką natarczywością, jakby miała mu na czole wyczytać jak się stąd wyślizgnąć- Także ten... Nie chcę marnować Pana czasu, może, ten, przejdziemy no, do rzeczy sedna.
Była mu dłużna pieniądze. Jak zwykle przecież. Ledwie zdołała spłacić jakiś zaciągnięty dług przybiegała zapytać, czy może by nie chciał znów pożyczyć jej kilku groszy, co to dla niego. Gdyby nie fakt, że dzieliła ich przepaść klasowa, znali się już tak długo i dobitnie, że mogliby być znajomymi. Przepaść jednak istniała i była wielka, czarna i straszna.
Przykleiła na gębę uśmiech.
- Jak interesy? - palnęła. No brawo Zuza. Jak kulą w kolano.
Semyon Aristov
Semyon Aristov
Petersburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
przedsiębiorca w rodzinnym biznesie alkoholowym, lichwa
https://petersburg.forum.st/t2276-semyon-aristovhttps://petersburg.forum.st/t2280-semyon-aristovhttps://petersburg.forum.st/t2281-sa-jak-samotny-alkoholikhttps://petersburg.forum.st/t2286-onyks

Pią 14 Cze 2019, 14:37
Jej wzrok był rozbiegany i chociaż starała się zapewne robić to ukradkiem, niepostrzeżenie, Semyon i tak zauważył, że rozglądała się wokół, może w poszukiwaniu drogi ucieczki, może w poszukiwaniu świadków, na wypadek gdyby miał zamiar coś… uczynić. Jednak z drugiej strony powinna była wiedzieć tak dobrze jak on, że w restauracji o takim standardzie nie mógł spaść jej włos z głowy. Semyon jeszcze nie umiał zdecydować, czy to dobrze, czy źle. Muszę tu polegać tylko na swojej charyzmie, pomyślał i postarał się rozluźnić mięśnie twarzy.
Mimo że rzucił ofertę mimochodem, nie przywiązując większej wagi ani do jej znaczenia, ani do ewentualnych konsekwencji, zdziwiło go niemało, że odmówiła zjedzenia z nim. Może zbyt łatwo zakładam, że skorzysta z każdej okazji, aby wykorzystać moje pieniądze, stwierdził, ale coś ponad ten prosty powód nakazało jej odmówić. Tak, zdecydowanie nie czuła się komfortowo w tym miejscu… A może chodziło tylko o jego obecność? Może gdyby to nie Semyon siedział naprzeciwko, bez wahania skusiłaby się na posiłek?
Wymówkę miała bądź co bądź wiarygodną. Wiedział, że na pewno miała jeszcze do odwiedzenia parę wyżej lub niżej położonych osobistości, a nawet więcej – podejrzewał, w jakim celu składała te wizyty. Nie przypominał sobie jednak, żeby kiedykolwiek powiedziała mu cokolwiek – bo też dlaczego akurat jemu miałaby zdradzać źródło swoich przychodów? A czy ja chcę to wiedzieć?, zastanowiło go. Nie, jeszcze nie.
– Jak interesy? – zapytała, wreszcie kończąc tę grę w kotka i myszkę.
Interesy?!, zakrzyknął w duchu. Przecież nie mogło jej chodzić o tego przedsiębiorcę, który wystawił go w ostatniej chwili; przecież nie mogła o tym wiedzieć. Czyżby?, do jego myśli wkradły się wątpliwości. Na jego twarz wypłynęła złość łącząca w sobie irytację z powodu bycia wystawionym do wiatru i niespodziewanego spotkania z dłużniczką. Zmrużył oczy, ściągając bujne brwi. Tak musiał wyglądać Mars, kiedy obserwował ścieranie się ludzi na ziemskim padole.
Założył, że chodziło jej o dług i tylko o niego. Ile zwleka z zapłatą? Semyon przejrzał w umyśle listę dłużników – tak wyraźną, jakby leżała tuż przed nim. Lista nie była długa, więc nie dziwiło go z jaką klarownością wybijało się z niej nazwisko Primorac, jedynej, która zwlekała ze spłatą. Pożyczyła od niego pieniądze dokładnie trzy tygodnie temu, licząc od dzisiaj, a zarzekała się, że nie minie szesnaście dni i będzie miał je z powrotem ze standardowym procentem. Czyli to już pięć dni.
Może dobrze się złożyło, że natknąłem się na nią dziś?, pomyślał, odsuwając nasuwające się wnioski o losie i przeznaczeniu. Nie bywał w Moskwie tak często, więc ciężko byłoby wygospodarować czas, aby odszukać ją w innych okolicznościach.
Interesy…  – Tu zawiesił głos, budując napięcie i czerpiąc z tego niemałą satysfakcję. – Idą dobrze, stabilnie. Ale niestety nie wszyscy umieją współpracować. – Łypnął na nią oczyma, w których świecił ogniki pogardy. – Jak zapewne pani wie, życie przedsiębiorcy działa według ścisłego harmonogramu i każde obsunięcie powoduje… zgrzyty.
Kątem oka zobaczył kelnera spoglądającego na nieużywany stolik pomiędzy nim a Primorac i skinął na niego dłonią. Zemsta na personelu restauracji już przestała mieć sens, skoro przed sobą miał obiekt o wiele bardziej godny jego gniewu. Przeciągnął spojrzeniem po twarzy kobiety, dając jej odczuć to przydługie spojrzenie i odezwał się uprzejmym głosem do kelnera:
Poproszę czerwone Primitivo i dwa kieliszki.
Semyon odwzajemnił uśmiech odchodzącego kelnera i zwrócił się do kobiety:
A czy pani interes przynosi oczekiwane zyski?
Zuza Primorac
Zuza Primorac
Restauracja „Turandot” Tumblr_ozxpn34bfA1toamj8o1_400
Mojkovac, Jugosławia
32 lata
brudna
neutralny
wynalazca-fałszerz
https://petersburg.forum.st/t2279-zuzana-primorachttps://petersburg.forum.st/t2289-z-primorac#13669https://petersburg.forum.st/t2288-lepszy-wrobel-w-garsci-niz-skrzypek-na-dachu#13666https://petersburg.forum.st/t2287-kongo#13665

Wto 18 Cze 2019, 20:49
Mogłaby się poczuć urażona wiedząc, jakie miał o niej niskie mniemanie - nie mogła mu się jednak nigdy dziwić. Zakładała w swojej niewielkiej głowie przepełnionej chaosem, że Aristovowie generalnie nie obcują z niższymi klasami, a skoro ten jeden ewenement już musiał, to jakby nie patrzeć musiał przez to cierpieć. Sama czasem dostawała pierdolca na myśl o konieczności kontaktów ze swoimi dostawcami i pośrednikami - nie mniejszego jednak dostawała kiedy konieczność popychała ją w stronę uprzejmych spotkań z nadętą szlachtą. Podsumowując dostawała pierdolca generalnie zawsze kiedy musiała coś jakoś gdzieś z ludźmi po prostu.
Trudne sprawy.
Przyglądała się jego nieodgadnionemu wyrazowi twarzy i czuła, że oddycha coraz płycej. Dlaczego zapędzała się w aż taką panikę? To przecież nie tak, że nie zamierzała mu zapłacić - byłą łachudrą, ale słowną raczej. Najczęściej. Zazwyczaj. No takiemu Szymonowi Aristowowi to by za skórę zajść nie chciała nigdy więc skąd to paniczne poczucie winy. Czekaj, czy ona kiedykolwiek czuła się winna?
Wspomniała o tysiącu zobowiązań dla pewności, że gdyby jednak ugodził ją klątwą w czoło mieć na dnie umierającej świadomości tę myśl, że ktoś gdzieś zatrzyma się i pomyśli "Gdzie ta Zuza?" obejrzy się i raz chociaż westchnie wiedząc, że skoro ona nigdy się nie spóźniała to pewnie nie żyje.
Należało zaznaczyć, że Seymon Aristov głos miał nader przyjemny, spokojny taki. Dżentelmeński i z klasą, tak. Francja elegancja. A jednak kiedy się odezwał czuła się jakby ktoś widelcem szorował po metalowym wiadrze, nożem po talerzu, swetrem między zębami. Starała się utrzymać na ustach wątły uśmiech osoby nader zadowolonej ze swojej obecnej sytuacji - było to jednak bardzo trudne. Uniosła szybko palec, by powiedzieć kelnerowi, że jeden kieliszek wystarczy bo ona alkoholu nie pija, głos jednak znów ją zawiódł i speszona opuściła dłoń w geście porażki.
- Zgrzyty są bardzo niezdrowe. W niczym. Tarcie nie wpływa dobrze na żadną konstrukcję. - wyrzuciła z siebie bez sensu- A wie pan, panie Aristov, jak to czasem bywa, pies utonął łańcuch pływa. - wzruszyła nieznacznie ramionami- Mogłoby być lepiej, ale co ja będę panu zawracać głowę takimi błahostkami, pan ma ważniejsze sprawy na głowie. - im więcej stresu tym więcej słów zaczyna z niej wypadać- Na przykład mój dług, wcale nie tak wielki w porównaniu ze skalą długów, które pan na pewno w życiu rozliczał, mały dług wręcz, rzekłabym nawet, że ledwie znaczący, ale ważny z pewnością prawda, bo to pańskie pieniądze panie Aristov, no ja w zasadzie już prawie całość uzbierałam, dosłownie kilku, może kilkuset rubli brakuje... - niech ktoś zatrzyma ten potok.
Sponsored content


Skocz do: